Od dawna podziwiałam wszystkich ludzi, którzy dietą walczyli ze swoimi nadprogramowymi kilogramami. Należę do tego typu człowieka, który za Chiny Ludowe nie potrafi znaleźć w sobie pozytywnych cech, a każdy dodatkowy kilogram budzi we mnie ogromną rozpacz. Wiem, zapuściłam się i wiem, że jestem temu wszystkiemu współwinna.
W ciąży przytyłam 20kg, to nie wzorcowe 11-13. To dwadzieścia wielkich, tłustych kilogramów. Szczerze mówiąc nie wiem skąd to się wzięło. Podejrzewam, że brak ruchu był głównym składnikiem tego wszystkiego, jednakże... Każda kobieta, która była w ciąży dobrze wie, jak wyglądają ostatnie tygodnie, a ja przez 8-my i 9-ty miesiąc ciąży przytyłam 9/20 kg. Po porodzie od razu spadło mi 7, później zeszło jeszcze kilka i na liczniku nadal miałam +7kg. Niby nie ma tragedii, ale czułam się jak w ''Uwolnić orkę''. Pierwsze dwa miesiące po porodzie, mnóstwo stresu, nauki opieki nad dzieckiem, strasznie nieregularne posiłki i burza hormonalna... To wszystko zatrzymało wagę na takim, a nie innym poziomie. Nie było czasu na jedzenie, picie, a organizm chyba przełączył się na tryb "spalaj jak najmniej, bo i tak nic więcej nie dostaniesz''.
Od dwóch tygodni ''staram się'' cokolwiek z tym robić. "Staram się" jeść co 3 godziny małe posiłki, wypijam 2 litry płynów dziennie, ograniczyłam słodycze do minimum (słodzę tylko kawę, bo innej nie tknę, a od czasu do czasu pozwolę sobie na żelka, na szczęście Monsz wynosi je po tajniacku do pracy). Chcę zrzucić 10 kg, w przyszłości. Nie teraz, w ogóle. Chcę wrócić do swojej wagi + trochę ją odpicować. Największy problem mam z ćwiczeniami. Przy dziecku to bardzo trudne, z dzieckiem - jeszcze trudniejsze. Mój dzieć należy do tych, które ''mamo, możesz robić wszystko, tylko nie odchodź na 10 cm, patrz na mnie i mów, a najlepiej karm i trzymaj grzechotkę jednocześnie''. Czekam na te piękne chwile, kiedy będzie potrafiła w dzień przespać przynajmniej 20 minut w ciągu, a ja nie będę martwym kurczaczkiem niepotrafiącym podnieść się z kanapy. Długa droga przede mną. I tak wydaje mi się, że cel osiągnę dopiero, kiedy wrócę do pracy na pełnych obrotach... Przynajmniej teraz nawodnię organizm, a bez słodyczy... naprawdę da się żyć :)
Zapraszam na instagram, tam jest nas teraz najwięcej :)
• thirty seconds to mars - walk on water.
Kochana, najważniejsza jest motywacja i fakt, żebyś w końcu zaczęła czuć się dobrze z samą sobą <3 Trzymam za Ciebie mocno kciuki, jestem pewna, że wszystko osiągniesz moja zdolna bestio :D
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie kiedy człowiek za bardzo się spina, wtedy mu nie wychodzi to co chce. Czasami trzeba wyluzować. Lubię czytać codzienniefit.pl. Marta ma fajne i zdrowe podejście do zdrowych nawyków żywieniowych. Mówi, że powinno się jeść wtedy kiedy czuje się ten prawdziwy głód, bo nie każdy jest wstanie jeść co 3 godziny. Na mnie ta metoda w ogóle nie działa, 5 posiłków dziennie to dla mnie stanowczo za dużo. Najwięcej potrafię wcisnąć w siebie 4 i to ten czwarty jest przymusem, bo wiem, że jak nie zjem o danej porze, to o 22 drugiej będę skręcać się z głodu. Najpóźniej jem o 20. Z własnego doświadczenia wiem, że fajnie działa metoda pilnowania kalorii. Wylicz sobie swoje zapotrzebowanie i możesz jeść dosłownie wszystko, tylko żebyś się zmieściła w swojej ilości zapotrzebowania kalorycznego. Ja dzięki tej metodzie schudłam 9 kg w ciągu dwóch miesięcy. No ale też biegałam. Czasami kilometr, czasami dwa, ale codziennie. Pewnie się dziwisz, czemu nie stosuję tego teraz ;) Jestem za leniwa i nie systematyczna, a niestety nawet zapisywanie sobie w apce posiłków wymaga systematyczności ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno uda Ci się wszystko zrzucić, jestem dobrej myśli i życzę duuużo wytrwałości! ;)
OdpowiedzUsuńWeź. Jesteś taka ładna, a się tak uczepiłaś drobnych mankamentów, których w sumie nie widać ;P
OdpowiedzUsuńTo będziemy się wspierać, jedziemy na podobnym wózku, heheh. W pierwszej ciąży przytyłam ponad 20 kg. i dopiero lub aż 9 miesięcy później doszłam do siebie. Teraz 13 ale jeszcze troszkę mi brakuje. Ale czuje się całkiem ok, kupiłam sobie nawet lepsze dresy do chodzenia po domu, mała wysysa ze nie ostatnie krople, druga nie jest lepsza. Do tego dom, mąż i nadpobudliwy pies. Jest co robić;) Trzymam kicuki za ciebie, za nas;)
OdpowiedzUsuńWiem, jak trudno się zmotywować, znaleźć czas - też nie mogę się zabrać za aktywność fizyczną :x Tak czy siak - wierzę, że Ci się uda z tym powalczyć :)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci szczerze, że znam niewiele dziewczyn, które przytyły te wzorcowe 11-13 kg... i udało im się je zrzucić po porodzie. Z resztą, tu nie chodzi ani o żelki, ani o czekoladę, ani o żadne dodatkowe kilogramy (choćby i 30). Kobieta po dziecku się zmienia, jej ciało też, co da się zmienić - zmieniajmy, z głową, a czego się nie da - kochajmy serduchem. O :)
OdpowiedzUsuńŚliczna ta Mała Istota! :)
Nie wiem, gdzie Ty masz wzorcowe 11-13kg, że się niby tyje w ciąży, bo moje znajome (mama, ciocie, kuzynki, żony kuzynów, koleżanki) raczej tyły >20kg :D
OdpowiedzUsuńMoże bez słodyczy (i chipsów - dla mnie to ważniejsze!) da się żyć, ale.... co to za życie? :D
Ale żeby nie było - wspieram Cię mentalnie!
zmiany w diecie to i tak duży progres ;) a na ćwiczenia jeszcze przyjdzie czas ;*
OdpowiedzUsuńTwoja słodzinka jest przeurocza :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że próbujesz i nie rzucasz się od razu na głęboką wodę tylko małymi kroczkami dążysz do celu.
Oby maleństwo dłużej mogło spać, żebyś miała jakiś czas na ćwiczenia :)
I tak świetnie wyglądasz. Ja się zapuściłam bez ciąży i jakoś nie mogę się zmobilizować do zrzucenia zbędnych kilogramów.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki:) Na pewno dasz radę:) Ja kilogramy szybko zrzuciłam chyba dzięki kp. Polecam też silownie na świeżym powietrzu, nie wiem jak u was, ale u nas jest tego sporo więc korzystałam na spacerach :)
OdpowiedzUsuńMałymi krokami osiągniesz swój cel :)
OdpowiedzUsuńWażne, żeby to była przyjemność a nie katorga
OdpowiedzUsuńPomyślałaś o spacerach. Nawet radość z życia spala kilogramy. Uśmiechaj się szeroko do maleństwa i ciesz się życiem. Kilogramy opadną, nawet się nie spostrzeżesz
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
goodmornig73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Grunt do dobre nawyki żywieniowe i regularne posiłki przede wszystkim. Z drugiej strony nie możesz też się spinać że masz zrzucić tu iu teraz X kg, bo wtedy na pewno nic nie osiągniesz.. ale jak zrobisz to powoli, bez spięc na pewno efekty będą :*
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem na wszystko przyjdzie pora. W końcu tak jakby wyjdziesz na prostą i znajdziesz chwilę dla siebie. 7 kg to wcale nie jest tak dużo i nie powinnaś się przejmować. To normalne po ciąży. Moja nauczycielka od angielskiego opowiadała, że przytyła aż 30 kg w czasie ciąży. A jest taka drobniutka i niższa ode mnie, a mam 162/3 cm wzrostu.
OdpowiedzUsuńNic tylko życzyć wielkiej motywacji, siły no i przede wszystkim czasu! Trzymam kciuki :)
Tak jak Ewelina Charęza mówi- Marta prowadzi naprawdę fajnego bloga. Może jakoś Ciebie zmotywuje :) Ja zarejestrowałam się tez na Vitalii i tam jest mnóstwo ludzi, którzy walczą z nadprogramowymi kg. Ja wykupiłam u nich dietę, ale nie jest to konieczność, żeby się tam zarejestrować. Dziewczyny fajnie motywują.
OdpowiedzUsuńMjuzik ♥
Każdy, nawet najmniejszy kroczek się liczy! Trzymam za Ciebie mocno kciuki! :)
OdpowiedzUsuńNa wszystko przyjdzie czas. Czerp radość z bycia mamą. Nie masz pojęcia, jak dzieci szybko się starzeją. Spacery😘 korzystaj z pogody i nawet nie zauważysz jak znikną kilogramy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
goodmorning73.blogspot.com
zolza73.blogspot.com
Jak w tytule - małymi kroczkami na pewno osiągniesz swój cel :) Wspaniale, że jesteś osobą, która rozkłada sobie cele na mniejsze etapy, od dobrego nawodnienia i rezygnacji z cukru po zrzucenie kilku kilogramów :) Powodzenia!
OdpowiedzUsuńNa Onecie nie skakałaś w bok, ale skaczesz teraz zmieniając blogi? ;D Nie no... chyba jedną tylko zmianę miałaś. Pomijając to z przejściem na domenę...
OdpowiedzUsuńW każdym razie ciągle stąd znikasz na przerwę ;P
OdpowiedzUsuńe tam, nie ma co podziwiać, z dietą jest łatwiej jak masz ułożoną konkretnie. Cukier jest niezdrowy, chyba że zamienisz na trzcinowy (nie mylić z ciemnym, bo nie każdy ciemny to trzcinowy). A kawę jeśli pijesz często, to polecam słodzić stewią. Smakuje tak samo jak cukier, dajesz tego 1 kropelka = 1 łyżeczka cukru i ma bardzo mało kalorii (właśnie ze względu na to, że używasz go bardzo mało :)
OdpowiedzUsuńZe słodyczy polecam gorzką czekoladę - ma bardzo mało cukru, więc jak zjesz kostkę czy dwie dziennie to też nie przytyjesz :) Byle nie tabliczkę dziennie ;P